schab
za 11 zł kilo i wtedy kupujesz dwa kilo, kroisz na kotlety i zamrażasz. Albo
łopatka, tłustawa, ale gulasz z kilograma wystarcza na 4 obiady. Masz oko
wyczulone, o, herbata w promocji, to bierzemy. Proszek do prania w wielkich
torbach jak jest w promocji, wystarcza na dobre parę miesięcy. Kurczak
wystarcza na tydzień obiadów, na kadłubku zupa na 3 dni, piersi i nóżki na
następne dwa dni. Umiesz zrobić michę pysznej sałatki z byle czego. Pastę do
zębów wyciskasz do ostatka, nawet gdy dzieciom kupiłaś już nową tubkę, ty używasz
jeszcze tydzień starej, daje się wycisnąć dużo. Dla nich szampon droższy, Twoje
włosy się świetnie myją w pokrzywowym za 2,35, naprawdę świetnie. Może masz
szczęście i migawki dzieciom wykupuje teściowa, która ma poczucie winy z powodu
syna? Jak masz jeszcze więcej szczęścia to kupi im czasem jakieś ciuchy. Nie
drzesz nią kotów, jej też jest trudno, czasem głupio, a bywa pomocna. Wszystko
się liczy. Może umiesz szyć albo robić na drutach? To cholerny fart, przecież
nie wyglądasz na obszarpańca, ubrać się fajnie można dosłownie za grosze. Jak
dziś wyglądasz? Świetnie, a ta skórzana kurtka ma 10 lat, z lepszych czasów,
buty z wyprzedaży tanie a skórzane noszą się już piaty rok i do wszystkiego
pasują, spodnie za 3 dychy, też z wyprzedaży. Sweter bajeczny można zrobić z
resztek włóczki od koleżanki, której się już nie chce. Tobie się chce bo chcesz
mieć fajny sweter a nie masz 80 złotych. A nie chcesz wzbudzać litości.
Chodzisz do pracy, patrzą, oceniają, a ty nie chcesz litości. Więc dajesz radę.
Nosisz wysoko głowę, chociaż wiesz, że jeździsz tramwajem z biletem w ręku
blisko kasownika. No, tu już nie da rady, prawie stówa miesięcznie gdybyś
chciała uczciwie kasować bilety i nie jeździć w stresie. Jak Ci odmówiono
alimentów nawet wyrzuty sumienia są jakby mniejsze… Masz przyjaciół, pomagają
nie upokarzając. To też wielki fart. Wszystko jest ważne co pozwala przeżyć od
wypłaty do wypłaty. Wszyściutko. A dzieci nie chcą czuć się nędznie. Tylko
oszczędzamy. No, trzeba. Raz w roku dostajesz zwrot podatku, to wielkie święto.
Możesz na przykład szybko pojechać do sklepu i kupić łóżka, bo piętrowe się
rozwaliło. Albo coś zreperować w domu. Kupić te cholerne buty czy biustonosze.
Jak masz socjał w robocie to dostajesz „gruszę”, to też święto, czy na Boże
Narodzenie jakąś dodatkową kasę. Zatykasz szybko największe najpilniejsze
dziury. Bo musisz przecież jakoś „dawać sobie radę”, prawda? Bo masz te dzieci,
które nikogo poza Tobą nie obchodzą i tylko na Twojej Glowie jest ich los.
Więc dajesz sobie radę. Żyjesz i
zadziwiasz innych jak świetnie. Nie chodzisz obdarta ani Ty ani dzieci, nie są
niedożywione. Więc wszystko jest OK. Tata ma z głowy, państwo ma z głowy, bo
przecież nie weźmiesz urlopu i nie pojedziesz pod Sejm spalić kilka opon i
powydzierać się. Czasem pomyślisz, ze Fundusz ma jakieś
niejawne dyrektywy aby przyznawać świadczenia alimentacyjne jak najmniejszej
ilości osób, wykorzystując najmniejszy prawny pretekst, interpretację
prawa, kruczek prawny, niejasność w
przepisach, czy najmniejsze przekroczenie progu dochodowego. Pomyślisz i nic.
Bo trzeba przeżyć kolejny dzień, tydzień i miesiąc. Państwo ma zmartwienia
innego rodzaju i kalibru niż kilkaset tysięcy kobiet, które i tak nie są
groźne, a przecież są, jak się okazuje, wystarczająco dzielne, żeby dać sobie
radę i bez pomocy państwowych instytucji. Prawda? Bo dajemy sobie radę. Państwo Polskie
wydając monstrualne pieniądze na szalenie ważne Komisje i Podkomisje, na
ochronę polityków przed zagrożeniami, na meble do gabinetów lub wizyty w
zaprzyjaźnionych krajach afrykańskich nie nastarczy jeszcze na pomoc nam,
samotnym matkom. Gdzieś trzeba szukać oszczędności. A gdzie jak nie w grupie
społecznej o której wiadomo, że ani powstania, ani nawet większej draki nie
zrobi?...
A my sobie
przecież radzimy, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz