niedziela, 29 września 2013
"Moja przyjaciółka przyznała się w czasie
sprawy rozwodowej, że ma problem z utrzymaniem dwójki dzieci, bo pisze
doktorat. Na co usłyszała, że doktorat to są fanaberie, których sąd nie
weźmie pod uwagę przy ustalaniu wysokości alimentów."napisała Kaja Malanowska w tekście: http://www.krytykapolityczna.pl/felietony/20130929/rodzic-student-co. Być może fanaberie, ale gwarantuję że weźmie pod uwagę przyznane na ograniczony czas stypendium doktoranckie matki jako podstawę jej dochodu, niewykluczone że wystarczającą do utrzymania dwójki dzieci.
piątek, 27 września 2013
Wieloodcinkowa historia Anny wzbudziła zainteresowanie licznych komentatorów, domagających się dowodów i faktów zamiast emocji. W odpowiedzi na zapotrzebowanie społeczne publikujemy więc historie Marty i jej syna. Film sprzed paru lat, ale dużo się nie zmieniło
http://www.rozgwiazda.org.pl/index.php?option=com_content&view=section&layout=blog&id=13&Itemid=106
http://www.rozgwiazda.org.pl/index.php?option=com_content&view=section&layout=blog&id=13&Itemid=106
środa, 25 września 2013
ochrona rodzicielstwa w RP?
Zapis w Konstytucji Rzeczpospolitej
Polskiej:
Rozdział I Art. 18.
Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina,
macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką
Rzeczypospolitej Polskiej.
Rozdział II Art. 32. Punkt 2.
Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym,
społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.
„Ochrona i opieka Rzeczpospolitej Polskiej nad
macierzyństwem i rodzicielstwem” jest absolutną w Polsce fikcją. Bo ochrona i
opieka to nie jest utrudnianie samotnym matkom uzyskanie świadczeń, mnożenie
procedur, biurokracja, istnienie pozornych instytucji odwoławczych.
Państwo Polskie jest surowym egzekutorem zobowiązań,
jakie nakłada na swoich obywateli, natomiast nie poczuwa się do wypełniania w
sposób uczciwy i po prostu ludzki obowiązków, jakie ma wobec nich.
Dyskryminacja grupy samotnych matek polega również na
tym, wiadomo, że są one słabym zbiorem, nie mającym czasu na organizowanie się,
nie mającym możliwości strajkowania czy organizowania wyjazdów, okupacji Sejmu,
nieskłonnym do palenia opon czy blokowania dróg i ulic. Nie mamy na to
zwyczajnie czasu i siły, zajęte walką o przetrwanie każdego kolejnego dnia,
walką by nasze dzieci, o które musimy dbać tylko my, nie tylko nie chodziły
głodne ale i nie czuły się w konsumpcyjnym społeczeństwie jak pariasi,
wyrzutki. Dyskryminacja polega na tym, że Państwo Polskie doskonale o tym wie i
w najobrzydliwszy sposób to wykorzystuje, odmawiając całej rzeczy kobiet,
świadczeń alimentacyjnych. Nasz zbiór nie jest groźny. O naszym zbiorze, kobiet
dzielnych, wytrwałych, skupionych na wychowaniu i wykształceniu dzieci, mówi
się tysiąckrotnie rzadziej niż innych zbiorach ludzi, bardziej widocznych bo
krzykliwych, agresywnych i tym samym widocznych. Nasz zbiór jest niegroźny,
zatem można go lekceważyć, ignorować, można właściwie bez konsekwencji i
bezpiecznie właśnie w nim szukać oszczędności budżetowych. I tak się dzieje.
Nasze dzieci nie są wyłącznie numerami PESEL. Są
żywymi ludźmi, też obywatelami, mają prawo do tego, żeby mnie było zwyczajnie stać
na ich normalne wyżywienie, mają prawo do tego, żeby samotna matka mogła im
kupić spodnie, buty, podręczniki, a nawet
dać na lody czy na bilet do kina, a jeśli mnie nie stać to Państwo
Polskie powinno mi pomóc w zapewnieniu im tego. Nie są to żądania nie z tej
ziemi, nie są to żądania nienależne. Mamy świadomość życia w cywilizowanym
kraju europejskim, Polska jest członkiem Unii Europejskiej, a takie traktowanie
naszych rodzin zaprzecza zdobyczom cywilizacji europejskiej, zaprzecza
zwyczajnemu człowieczeństwu. Państwo nie może udawać, że pomaga rodzinom
niepełnym i dzieciom z tych rodzin, Państwo powinno naprawdę im pomagać. A ta
pomoc nie powinna być tylko fikcją zapisaną w kilkudziesięciu artykułach
Ustawy, ale powinna być pomocą rzeczywistą, realną, faktyczną, uwarunkowaną
autentyczną troską o rodzinę i wychowanie i jak najlepsze wykształcenie
przyszłych podatników, obywateli.
Anna Nowak, samotna matka bez prawa do alimentów z
Funduszu Alimentacyjnego
a my sobie przecież radzimy, prawda?
schab
za 11 zł kilo i wtedy kupujesz dwa kilo, kroisz na kotlety i zamrażasz. Albo
łopatka, tłustawa, ale gulasz z kilograma wystarcza na 4 obiady. Masz oko
wyczulone, o, herbata w promocji, to bierzemy. Proszek do prania w wielkich
torbach jak jest w promocji, wystarcza na dobre parę miesięcy. Kurczak
wystarcza na tydzień obiadów, na kadłubku zupa na 3 dni, piersi i nóżki na
następne dwa dni. Umiesz zrobić michę pysznej sałatki z byle czego. Pastę do
zębów wyciskasz do ostatka, nawet gdy dzieciom kupiłaś już nową tubkę, ty używasz
jeszcze tydzień starej, daje się wycisnąć dużo. Dla nich szampon droższy, Twoje
włosy się świetnie myją w pokrzywowym za 2,35, naprawdę świetnie. Może masz
szczęście i migawki dzieciom wykupuje teściowa, która ma poczucie winy z powodu
syna? Jak masz jeszcze więcej szczęścia to kupi im czasem jakieś ciuchy. Nie
drzesz nią kotów, jej też jest trudno, czasem głupio, a bywa pomocna. Wszystko
się liczy. Może umiesz szyć albo robić na drutach? To cholerny fart, przecież
nie wyglądasz na obszarpańca, ubrać się fajnie można dosłownie za grosze. Jak
dziś wyglądasz? Świetnie, a ta skórzana kurtka ma 10 lat, z lepszych czasów,
buty z wyprzedaży tanie a skórzane noszą się już piaty rok i do wszystkiego
pasują, spodnie za 3 dychy, też z wyprzedaży. Sweter bajeczny można zrobić z
resztek włóczki od koleżanki, której się już nie chce. Tobie się chce bo chcesz
mieć fajny sweter a nie masz 80 złotych. A nie chcesz wzbudzać litości.
Chodzisz do pracy, patrzą, oceniają, a ty nie chcesz litości. Więc dajesz radę.
Nosisz wysoko głowę, chociaż wiesz, że jeździsz tramwajem z biletem w ręku
blisko kasownika. No, tu już nie da rady, prawie stówa miesięcznie gdybyś
chciała uczciwie kasować bilety i nie jeździć w stresie. Jak Ci odmówiono
alimentów nawet wyrzuty sumienia są jakby mniejsze… Masz przyjaciół, pomagają
nie upokarzając. To też wielki fart. Wszystko jest ważne co pozwala przeżyć od
wypłaty do wypłaty. Wszyściutko. A dzieci nie chcą czuć się nędznie. Tylko
oszczędzamy. No, trzeba. Raz w roku dostajesz zwrot podatku, to wielkie święto.
Możesz na przykład szybko pojechać do sklepu i kupić łóżka, bo piętrowe się
rozwaliło. Albo coś zreperować w domu. Kupić te cholerne buty czy biustonosze.
Jak masz socjał w robocie to dostajesz „gruszę”, to też święto, czy na Boże
Narodzenie jakąś dodatkową kasę. Zatykasz szybko największe najpilniejsze
dziury. Bo musisz przecież jakoś „dawać sobie radę”, prawda? Bo masz te dzieci,
które nikogo poza Tobą nie obchodzą i tylko na Twojej Glowie jest ich los.
Więc dajesz sobie radę. Żyjesz i
zadziwiasz innych jak świetnie. Nie chodzisz obdarta ani Ty ani dzieci, nie są
niedożywione. Więc wszystko jest OK. Tata ma z głowy, państwo ma z głowy, bo
przecież nie weźmiesz urlopu i nie pojedziesz pod Sejm spalić kilka opon i
powydzierać się. Czasem pomyślisz, ze Fundusz ma jakieś
niejawne dyrektywy aby przyznawać świadczenia alimentacyjne jak najmniejszej
ilości osób, wykorzystując najmniejszy prawny pretekst, interpretację
prawa, kruczek prawny, niejasność w
przepisach, czy najmniejsze przekroczenie progu dochodowego. Pomyślisz i nic.
Bo trzeba przeżyć kolejny dzień, tydzień i miesiąc. Państwo ma zmartwienia
innego rodzaju i kalibru niż kilkaset tysięcy kobiet, które i tak nie są
groźne, a przecież są, jak się okazuje, wystarczająco dzielne, żeby dać sobie
radę i bez pomocy państwowych instytucji. Prawda? Bo dajemy sobie radę. Państwo Polskie
wydając monstrualne pieniądze na szalenie ważne Komisje i Podkomisje, na
ochronę polityków przed zagrożeniami, na meble do gabinetów lub wizyty w
zaprzyjaźnionych krajach afrykańskich nie nastarczy jeszcze na pomoc nam,
samotnym matkom. Gdzieś trzeba szukać oszczędności. A gdzie jak nie w grupie
społecznej o której wiadomo, że ani powstania, ani nawet większej draki nie
zrobi?...
A my sobie
przecież radzimy, prawda?
dlaczego nie?
Odwołasz
się do Samorządowego Centrum Odwoławczego, bez skutku, może nawet tam
pojedziesz z płaczem i swoją krzywdą. Bo pytanie dlaczego Cię już nie
opuści. Nieważne dlaczego wg Instytucji,
czy przekroczyłaś próg o 25 złotych, czy komornik był za krótko, czy nie
dopilnowałaś jakiegoś nieprzekraczalnego terminu. Na końcu odmowy
będzie dopisek o możliwości odwołania się do Wojewódzkiego Sądu
Administracyjnego, ostrzeżenie, ze decyzja odmowna jest nieodwołalna, oraz
pouczenie, że zaskarżenie do WSA należy zrobić za pośrednictwem Centrum Świadczeń
Socjalnych. I tyle.
A jak żyjesz na co dzień, Ty na przykład, matko dwójki dzieci, bez alimentów od ojca dzieci i bez prawa otrzymania pomocy od Państwa, od Instytucji?
wtorek, 24 września 2013
alimenty? zapomnij
W końcu wszystko już jest! No to czekasz.
Pewna, ze Instytucja przyzna alimenty Twoim dzieciom, bo wiadomo, zarobki,
wyrok, nie przekroczenie progu itd. Ale nerwy i tak są, pod skórą, każdego
dnia. Mijają trzy tygodnie i jest! Jest
pismo, rozdzierasz nerwowo i widzisz na środku wytłuszczonym drukiem słowo „odmowa”, i świat Ci ucieka spod stóp. Może
się rozpłaczesz. Może zaczniesz krzyczeć. Może zadzwonisz do tatusia dzieci z
awanturą. A może do teściowej. A może do
przyjaciół z płaczem. Różnie może być. Jedno jest pewne, czujesz tak dławiące
poczucie krzywdy i niesprawiedliwości, ze nie potrafisz doczytać ze
zrozumieniem do końca, nie potrafisz zrozumieć uzasadnienia. To potem. Zresztą to nie jest najważniejsze,
najistotniejszy przekaz jest ten, że Twoim dzieciom nie należą się pieniądze z
Instytucji. Nie. Zostajesz tym tysiącem z groszami na trzy osoby. Nie będzie
spokojnej głowy. Butów, kurtek, podręczników, owoców, kina, biustonoszy. Będzie
to co było przed początkiem drogi, czyli oglądanie każdej złotówki, drobiazgowe
liczenie.
alimenty nie istnieja - c.d.
Zbierasz
pieczołowicie dokumenty wyszczególnione na stronie, które są do zebrania.
Odhaczasz skrupulatnie zebrane. Nie walczysz z idiotyzmami, że potrzebne są
także akty urodzenia dzieci (skrócone) jakby wyrok Sądu nie był wystarczającym
dowodem, że dzieci te naprawdę istnieją. Starasz się nie zżymać na przepisy, które
stawiają cie w pozycji potencjalnego oszusta, wyłudzacza, złodzieja. Jedziesz po akty urodzenia (dwa razy, bo nie
dostaniesz od ręki…), wypełniasz oświadczenia, wnioski, odwiedzasz Skarbówkę,
wnioskujesz o zaświadczenie z pracy, itd., itd., itd… Plus jest taki, że przy
okazji można się wreszcie nauczyć na pamięć PESELU. Jesteś nakierowana i
skupiona na dopełnieniu jak najporządniej wszystkich formalności, bo stawką
jest byt Twoich dzieci. Ich książki. Ich buty. Ich nowe majtki i biustonosze. Ich
migawki. Ich porządniejsze obiady. Więcej owoców. Ich kino, gdy zapragną iść z
koleżanką. Albo lody. Doładowanie do telefonu. Ale przede wszystkim
podręczniki, kurtki, swetry, buty, ubezpieczenia, zeszyty… i spokojna głowa
matki, że na to wystarczy, że będzie. Żadne luksusy. Stawką jest życie Twoje i
Twoich dzieci. Codzienne życie, przez najbliższe pół roku, bo za pół roku cała
procedura się powtórzy, mogłaś się na przykład strasznie wzbogacić i kwota na
osobę w rodzinie przekroczy magiczne 750 zł na osobę. Na przykład o 25 zł. No
więc zbierasz te papiery, ale nie łudź się, że zbierzesz za pierwszym razem
wszystko, czegoś na pewno zabraknie, oświadczenia albo zaświadczenia…
Doniesiesz. Pokornie doniesiesz, pewna, że tak trzeba bo stawką jest - wiadomo
co. Pewna, że jak doniesiesz w koncu wszystko to będzie ok. Będzie w koncu i
spokojna Twoja głowa, i buty, i zeszyty, i nowe biustonosze na rosnące biusty,
i owoce, i kino.
Subskrybuj:
Posty (Atom)