W końcu wszystko już jest! No to czekasz.
Pewna, ze Instytucja przyzna alimenty Twoim dzieciom, bo wiadomo, zarobki,
wyrok, nie przekroczenie progu itd. Ale nerwy i tak są, pod skórą, każdego
dnia. Mijają trzy tygodnie i jest! Jest
pismo, rozdzierasz nerwowo i widzisz na środku wytłuszczonym drukiem słowo „odmowa”, i świat Ci ucieka spod stóp. Może
się rozpłaczesz. Może zaczniesz krzyczeć. Może zadzwonisz do tatusia dzieci z
awanturą. A może do teściowej. A może do
przyjaciół z płaczem. Różnie może być. Jedno jest pewne, czujesz tak dławiące
poczucie krzywdy i niesprawiedliwości, ze nie potrafisz doczytać ze
zrozumieniem do końca, nie potrafisz zrozumieć uzasadnienia. To potem. Zresztą to nie jest najważniejsze,
najistotniejszy przekaz jest ten, że Twoim dzieciom nie należą się pieniądze z
Instytucji. Nie. Zostajesz tym tysiącem z groszami na trzy osoby. Nie będzie
spokojnej głowy. Butów, kurtek, podręczników, owoców, kina, biustonoszy. Będzie
to co było przed początkiem drogi, czyli oglądanie każdej złotówki, drobiazgowe
liczenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz